"Jak powstaje chleb?" - zajęcia edukacyjne
Witamy Was w kolejny dzień. Dziś jest piątek. Policzcie, który to dzień tygodnia. Oczywiście, że piąty. Brawo! Czy już zjedliście śniadanie? Zastanawialiście się może: Skąd się bierze pieczywo, które ze smakiem zjadacie?
Zapraszamy Was do obejrzenia historyjki, która jest zamieszczona do wydruku.
/uploads/5eda529a2d719/newses/428/content/Jak_powstaje_chleb_historyjka_2_do_zajec_17.04.20.docx [.docx, 95.74 kB]
Czy już wiecie:
- Jak powstaje chleb?
- Jak do powstania chleba przyczynia się rolnik?
- Jak do powstania chleba przyczynia się młyn?
- Jak do powstania chleba przyczynia się piekarz?
- Jaką rolę ma sprzedawca?
- Dlaczego chleb jest tak ważny dla człowieka?
Zapraszamy Was do zabawy ruchowej: „Nosimy worki” – Waszym zadaniem będzie naśladowanie noszenia worków. Do zabawy wykorzystajcie poduszki. Lekki worek – niesiemy wyprostowani; ciężki worek – uginamy kolana i pochylamy się lekko do przodu, naśladujemy jakbyśmy nieśli duży ciężar. „Worki” przenosimy z pokoju do pokoju. Oczywiście pamiętamy, żeby po zabawie odłożyć poduszki na swoje miejsce.
„Chleb” – wysłuchajcie opowiadania Pani Olgi Masiuk
- Dlaczego kanapki wciąż się je z chlebem? – zapytała w poniedziałek Marta.
- A z czym chciałabyś jeść? – Tomek się roześmiał.
- Nie wiem, ale tylko chleb, chleb i chleb. „Czy kupiłeś chleb?, „Nie mamy już chleba! – Marta naśladowała zdania, które chyba każdemu dziecku były znane, bo wszystkie kiwały głowami.
- Chleb ma duże znaczenie – powiedziała pani. – Nie tylko jako pokarm, ale także jako tradycja. Kiedyś wierzono, że piec do pieczenia chleba jest miejscem, które zamieszkują duchy opiekuńcze – krasne ludki, czyli krasnoludki, ładne ludziki. Jest jeszcze wiele wierzeń, które mają związek z chlebem. Ludzie od zawsze robili chleb, był podstawowym posiłkiem. Uważali go za święty. Na przykład nie kroili nożem pierwszego wyjętego z pieca bochenka, żeby nie zranić chleba.
- Przecież chleb jest taki… zwykły – zdziwił się Staś.
- Jest zwykły i niezwykły jednocześnie. – Pani się uśmiechnęła. W tym momencie weszła z kuchni pani Asia, niosąc jabłka w koszyku.
- Upieczemy swój chleb! – wykrzyknęła Marysia na jej widok.
- To nie jest takie proste. – Pani Asia spojrzała tak srogo, że wszystkich przeszedł dreszcz.
- Będzie trwało wiele dni. Najpierw trzeba zrobić zakwas: trzeba mieć dobrą mąkę, a potem ją dosypywać i dolewać wodę każdego dnia, a po tygodniu powinien zrobić się zakwas. Ale mogę kupić taką mąkę i jeśli chcecie, jutro możemy zacząć robić chleb. Może się uda. – Dokończyła, o dziwo bardzo łagodnie. Oczywiście, że chcieliśmy! Pani Asia powiedziała, że zakwas to taka podstawa chleba i jest dobry, kiedy w naczyniu, w którym powstaje, pojawiają się bąbelki. I rzeczywiście zaczęliśmy robić zakwas. Każdego dnia dolewaliśmy odrobinę wody i dosypywaliśmy mąkę. Było to bardzo proste, ale wyglądało na jakieś magiczne działanie. Wciąż ktoś zaglądał do kuchni, by sprawdzić, czy są już bąbelki, a nawet rodzice pytali panią Asię, jak się miewa nasz zakwas. Ja muszę przyznać, że w nocy też zakradłem się kilka razy, żeby nie przegapić tego momentu. Aż pewnego ranka Jacek wybiegł z kuchni, krzycząc: - Są! Są bąbelki!
Polecieliśmy tam wszyscy. Pani Asia, która w normalnych okolicznościach wyrzuciłaby nas z kuchni z wielkim hukiem, teraz podsuwała każdemu pod nos zakwas do powąchania i cieszyła się, kiedy krzywiliśmy buzie.
- Fuj! To jakieś kwaśne! – wykrzyknął Witek. – Z tego ma być chleb?!
- Jutro zrobimy zaczyn – powiedziała pani Asia. – Jeszcze dużo roboty przed nami.
- Jak to?! – wykrzyknął Tomek.
- Znowu będziemy czekać?
- Ale już teraz trochę krócej. Zaczyn będzie rósł kilka godzin. Ale to jutro, a teraz uciekajcie i nie przeszkadzajcie mi, muszę się zająć obiadem – wróciła dawna, sroga pani Asia. Następnego dnia zakwas wymieszaliśmy w wielkiej misce z wodą i mąką. I przykryliśmy ściereczką. – Będzie rosło kilka godzin, więc możecie iść się bawić – powiedziała pani Asia. Ale zabawy toczyły się niemrawo. Najpierw wszystkie jakoś tak same zaczęły się rozgrywać pod drzwiami kuchni, żeby co chwila można było włożyć tam głowę i zapytać o zaczyn. A w końcu przestaliśmy się bawić, bo nikt nie mógł się skupić i siedzieliśmy po prostu pod drzwiami, czekając. Pani Asia miała już dość naszego chleba, bo, jak twierdziła, barykadujemy jej drzwi. Ale zaczyn rzeczywiście rósł. Pod koniec dnia wypełniał całą wielką misę i niemal się wylewał. Wtedy pani Asia zawołała nas do kuchni. W miseczkach stały różne rzeczy – ziarna słonecznika i dyni, sezam i trochę rodzynek. Nasz zaczyn wylał się na wielki stół. Pani Asia znów dodała mąkę i wodę, i trochę soli. My mogliśmy z miseczek wsypać te różne rzeczy. Nie wiem dlaczego, ale byłem bardzo zdenerwowany, gdy wrzuciłem kilka rodzynek. - A jeśli się nie uda? – Jacek był przerażony.
- To trudno, nie zawsze wszystko się udaje. – Pani Asia wzruszyła ramionami. Ale nikt jej nie uwierzył. Wiedzieliśmy, że jeśli się nie uda, w przedszkolu zapanuje smutek. Gdy chlebowe ciasto zostało wstawione do pieca, nikt z nas nie chciał opuścić kuchni. Siedzieliśmy, wpatrując się w okienko piekarnika.
- Widzisz krasnoludki? – zapytał Staś.
- Chyba tak – odpowiedziała Marta. Zaczęli się schodzić rodzice, bo skończyli już pracę, ale nikt z nas nie mógł opuścić kuchni, a pani Asia ogłosiła, że musi się piec jeszcze z pół godziny. Rodzice więc czekali w sali i czasem ktoś zaglądał do kuchni, w której cudownie pachniało. W końcu pani Asia wyciągnęła chleb. – Ale możemy zjeść dopiero jutro na śniadanie – powiedziała. – Musi porządnie ostygnąć. Wszystkie dzieci spojrzały na mnie w tej samej chwili.
- Paku, musisz przysiąc, że go nie tkniesz przed nami – powiedział Jacek.
- Albo pójdziesz z kimś z nas do domu. Więc przysiągłem, chociaż tak pachniało, że całą noc trudno mi było dotrzymać obietnicy. Rano pani Asia pokroiła grube pajdy. Siedzieliśmy w kuchni. Jacek wąchał swoją kromkę, a Marta wydłubywała ze swojej rodzynki.
- Nazwiemy go „zaczekaj”. Zakwas, zaczyn i zaczekaj – powiedział Tomek.
- Może być, ale już nie czekajmy.
I na „trzy, cztery” każdy z nas wgryzł się w swoją kromkę. Ale pycha!
Jeżeli uważnie wysłuchaliście opowiadania, to z łatwością odpowiecie na pytania:
- O czym rozmawiały dzieci w przedszkolu?
- Co pani mówiła na temat chleba, w co dawniej wierzyli ludzie, jak postępowali z chlebem?
- Czy chleb jest zwykły, czy niezwykły?
- Co postanowiły dzieci?
- Kto im pomagał w przygotowaniu i upieczeniu chleba?
- Czy cały ten proces trwał krótko, czy długo?
- Jakich składników używały dzieci?
- Jak pachniał zakwas?
- Co dzieci dosypały na końcu, by chleb był smaczniejszy?
- Czy warto było czekać – czy chleb wyszedł pyszny, smakował dzieciom?
„Produkty ze zboża” –wyszukajcie w swojej kuchni produkty pochodzące ze zboża. Poproście o pomoc rodziców. Nazwijcie te produkty. Postarajcie się podzielić nazwy tych produktów na sylaby.
„Rysujemy znaczki” – poproście mamę o wysypanie trochę mąki na płaski talerz. Następnie możecie w nasypanej mące rysować różne znaczki, wzorki i literki.
„Wiatraczki” – zabawa ruchowa. Stańcie w dowolnym miejscu pokoju, ręce wyciągnijcie na boki. Wiatraczki obracają się w miejscu dookoła własnej osi.
„Zbożowa wycinanka”- praca plastyczna. Wykorzystajcie do pracy gazetki reklamujące produkty sklepowe. Wyszukajcie produkty pochodzące ze zboża. Wytnijcie i naklejcie na kartkę. Postarajcie się wyszukać tych produktów jak najwięcej. Jeżeli , któreś z Was nie ma takiej możliwości aby wykonać to zadanie, to przesyłam Wam dodatkową kartę pracy. Wykonajcie ją według poleceń umieszczonych na niej. /uploads/5eda529a2d719/newses/428/content/Karta_pracy_-liczenie._do_zajec_17.04.20.docx [.docx, 115.84 kB]
Ponieważ dziś jest piątek, to zapraszam Was z mamą do upieczenia pysznych ciasteczek. Podaję przepis:
50 dag mąki,
50 dag masła,
0,5 szklanki cukru,
6 żółtek,
szczypta soli,
śmietana w miarę potrzeby.
Wszystko razem wymieszać i na 2 godziny włożyć do lodówki. Następnie rozwałkować i wykrawać ciastka za pomocą foremek lub szklanki. Piec na złoty kolor.
Powodzenia i smacznego. Pozdrawiamy Was i Waszych rodziców serdecznie pani Kamila i pani Bogusia.